środa, 13 lipca 2011

Skarby...

Remontowe zamieszanie prawie już za nami. Zostało kilka drobiazgów, w większości dekoracyjnych, które są typowo moim zadaniem.

Część upiększania przestrzeni dziecięcej zakończona. Udało mi się między innymi stworzyć proste ozdoby z filcu, którymi musze się pochwalić. Jak to w życiu bywa, pomysł powstał z potrzeby chwili. Ponieważ konieczne było skrócenie firanki w oknie, a wydawało się to zbyt skomplikowane - znalazłam prostszy i jednocześnie bardziej twórczy sposób... Oto co zrobiłam


Z grubego filcu w jaksrawych kolorach wycięłam dość spore kształty - po dwie sztuki każdego ze wzorów. Jedną część (wierzchnią) ozdobiłam, a drugą (spodnią) uzbroiłam pionowo w agrafkę. I tak wygląda efekt końcowy po zszyciu obu części i wypełnieniu ich watą...

A tak wyglądają ozdoby już zawieszone.

Zdjęcie nie oddaje prawdziwego efektu końcowego... a szkoda... Niestety fotograf ze mnie mizerny, ale przecież nie można we wszystkim być doskonałym ;-)

W międzyczasie udało mi się też uszyć pierwszy od dawien dawna "więszy-mały" projekt. Prostą bluzeczkę z cienkiego batystu. Wykrój z Burdy 06/2011.

A to efekt moich wysiłków.



W tym miejscu oczywiście przepraszam za jakość zdjęć. Chyba najlepiej wyglądałoby to na manekinie... ale do tego jeszcze daleka droga. Na razie pozostaje mi ogromna satysfakcja z tego, że szlifuje ścieg i mogę założyć na grzbiet coś oryginalnego i własnoręcznie stworzonego... To naprawdę uskrzydla :-)

Na kniec jeszcze pochwale się efektem skutecznych wykopalisk dokonanych w domu rodziców. Przeglądanie zasobów ogromnej szafy mamy od dziecka było dla mnie jak ekscytujące poszukiwanie skarbu. Oto co z pomocą mamy udało mi się odnaleźć...


Te egzemplarze Burdy pochodzą głównie z 2004 roku, ale sporo projektów jest do dziś aktualna. Te klejnoty mogę oglądać godzinami. Zamówiłam już killka szmatek (ups... zaszalałam) i są już plany... plany... plany... Jak tylko przyjdzie przesyłka zabieram się do pracy :)

Musze jeszcze tylko poszukać "troche" wolnego czasu ;)

środa, 29 czerwca 2011

Po przerwie!

Witam po długiej przerwie. Wiele się działo i wiele dzieje się nadal, stąd moja nieobecność. Wytłumacze się z tej nieobecność w telegraficznym skrócie...

Po pierwsze dość nieoczekiwanie podjęliśmy się ambitnego zadania tj. zakupu i postawienia zarazem niewielkiego domku letniskowego na naszej działce. Na tą chwile na pięknej zielonej trawie widnieje jedynie fundament z betonowych bloczków. Nie piękne, acz obiecujące ;) Kiedy złożymy jak klocki lego to piękne, drewniane i pachnące naturą cudo - wstawie zdjęcia :) Tymczasem pochwale się jedynie moją -tfu...tfu...- piękną hortensją... przyjęła się i zmieniła kolor kwiatów :)


Ogrodnictwo to moja kolejna pasja, ale nie wychylam się z nią bo wiedza mizerna. To raczej coś w rodzaju błądzenia w obcym mieście z mapą w ręku... ale oczywiście mapą w obcym języku. To po prostu kolejne zajęcie, które mnie wycisza...

Po drugie jednocześnie postanowiliśmy odnowić mieszkanko, szczególnie pokój dzieci i zrobić w nim wręcz rewolucję... uff musimy się z tym uporać zanim "przyjedzie" nasza drewniana chatka :)

A po trzecie... najpierw w domu była przychodnia, a co za tym idzie ja dostałam charytatywny etat pielęgniarki. Jakby tego było mało (chociaż było to do przewidzenia) na końcu zachorowałam sama... wprost na długi czerwcowy weekend. Do dziś jeszcze się z tego nie otrząsnęłam :/

Mimo kłopotów z nadmiarem czasu, chorobą i zmęczeniem, a co za tym idzie chwilowym brakiem energii twórczej... udało mi się zrobić (może wstyd przyznać) - pierwszą torbę. Podejrzałam na burdastyle.com , ale wykrój zrobiłam sama ...hmmm na oko.

Wersja pasiasta...
Wersja kwiecista...
Musze przeprosić za jakość zdjęć, ale tak to jest jak fotoamator się spieszy. Może uda się to naprawić.
Torebka nie jest imponujących rozmiarów dlatego sprezentuje ją córci... będzie zachwycona...
I coś jeszcze dla miłośniczek igły..


Igielnik naprędce uszyty ręcznie z resztek wykroju torby...
Na pewno spodoba się Mamie ;)

Poza tym znów wróciłam do manii kupowania Burdy! Mam nadzieje, że na planach szyciowych się nie skończy ;)

wtorek, 14 czerwca 2011

Słoneczny rozkład

Kiedy w rozkładzie pojawia się nam karta Słońca XIX , na naszych twarzach pojawia się uśmiech, bo wiemy, że wszystko będzie dobrze. Daje optymizm, jest symbolem wiedzy i spełnionych nadziei, zapowiada powodzenie i radość. Słońce w tarocie jest symbolem światła, a więc naszej świadomości. Drogę słońca możemy rozpatrywać jako drogę naszego rozwoju osobistego, a także kolejnych etapów naszego życia.
Gilded Tarot Ciro Marchetti
Poniższy rozkład zapożyczyłam z "Tarocisty nr 3(5) 2010". Opracowany przez Mirosławę Krogulską, a wzorowany na drodze słońca na niebie. 
Rozkład pokazuje w jakim miejscu naszego życia aktualnie się znajdujemy i co jeszcze jest przed nami do odkrycia oraz zrobienia.

1. Pokazuje nam sytuację pytającego, główny problem, otoczenie.
2. Wschód. Co zaczyna być ważne, co uda się zrobić, czego warto się nauczyć?
Wschód to początek. Tu zaczyna się nowy dzień, wszystko wyłania się z ciemności. Od tej chwili to, co było ukryte, staje się widoczne.
3. Południe. Co w tej chwili jest ważne, na co mam szansę, co jest moim atutem?
Południe to pełnia możliwości. To symbol pełni, mocy i świadomości. Wtedy wiemy co mamy robić, czujemy energię i entuzjazm, z zapałem realizujemy swoje marzenia.
4. Zachód. Co odchodzi w przeszłość, na co nie mogę liczyć?
Zachód to zakończenie. Tu następuje ciemność i to czym się zajmowaliśmy znika nam z oczu.
5. Północ. Czego nie wiem, co może mnie zaskoczyć?
Północ jest triumfem ciemności, po nim znów nadejdzie wschód, a z nim rozbłysk światła. Ciemniej już nie będzie - tu czekamy na nadchodzący świt.
6. Głupiec. Ja w drodze, co robię, gdzie podążam, czy jestem w zgodzie ze światem?
Jeśli ta karta w swej wymowie łączy się z pozostałymi kartami, możemy mieć pewność, że podążamy dobrą drogą.

czwartek, 9 czerwca 2011

Dylemat... :(

Pewna myśl nie daje mi spokoju :( Obudziłam się w środku nocy z nagłym przebłyskiem świadomości... Mój umysł wygenerował pytanie:
Czy blog "Moje pasje" pozostawić w takiej formie jak jest? Czy stworzyć dwa odrębne blogi - jeden, który poświęce tylko i wyłącznie ezoteryce, a drugi typowo craf-towy?
Hmmm... pokusze się o zrobienie bilansu (wrrrr... z racji zawodowych nie cierpie tego słowa, ale tu ono pasuje):
Za - to początek drogi blogowej, więc operacja ta nie byłaby zbyt czasochłonna, a jednocześnie zaprowadziłoby to ład i porządek, który przecież tak lubie :), a przy odrobinie szczęścia wyczytałam, że mogłoby udać się exportowanie postów wraz z komentarzami do nowego bloga
Przeciw - wymagałoby to ponownej początkowej dłubaninki nad dopracowaniem nowego bloga (ale to też zaleta, bo to fajna zabawa)
Ojojoj, ależ mam dylemat :( A może wprowadzić po prostu gadżet z listą stron - zakładek, które też uporządkowałyby blog tematycznie...
Mam nad czym myśleć :) a może postawie dziś karty? :)

Emocjonujący rozkład

Rozkład pozwoliłam sobie zaporzyczyć od Sennej Wiedźmy - wszak to największa kopalnia rozkładów wartych uwagi :) Za to Ci dziękuję Senna Wiedźmo!

Oto co karty pokazały... korzystałam z Mistycznego Tarota Marzyciela



1. Jak kocham siebie - Król Mieczy - jestem krytyczna wobec siebie, troche surowa i z pewnością bardzo wymagająca... w swoim towarzystwie czuje się najbezpieczniej...
2. Mój stosunek do innych - 2 Buław - jestem otwarta na współpracę z ludźmi, ale do tej współpracy wybieram tylko te osoby, które pobudzają mnie do działania
3. W jaki sposób wyrażam złość - 4 Mieczy - hihihi spodziewałam się co najmniej Diabła... tu chyba bardziej widać moje zachowanie, kiedy już jest po "ataku" złości - bo język miewam cięty nie powiem, ale potem czuje się jak poobijana, wycofuje się, wyciszam, czasem obrażam, wtedy musze sobie wszystko poukładać w głowie i analizuje dalszy sposób postępowania
4. Za co lubią mnie inni - 5 Buław – lubię wyzwania, działam szybko, angażuje się w sprawy i kłopoty innych, jeżeli tego ode mnie oczekują, umiem zacięcie bronić swoich i czyichś racji, czasem przejmuje kontrole nad otoczeniem zachowując przy tym zdrowy punkt widzenia



5. Moja wada w kontaktach z innymiMag – zdarza mi się przeceniać samą siebie i swoje umiejętności, uparcie bronie swoich racji, mam skłonność do przesady (dzięki "zakrętko") i gadatliwości
6. Jak mogę to zmienićGiermek Buław – powinnam wyluzować i otworzyć się na innych ludzi słuchając co mają do powiedzenia ;-)
7. Moja prawdziwa natura3 Monet – (jestem numerologiczną trójką) twórcze podejście do życia, koncentrowanie uwagi na szczegółach, pracowitość, ciągłe doskonalenie swoich umiejętności i uparte dążenie do celu
8. Czego/kogo potrzebuje żeby osiągnąć zadowolenie9 Monet – otaczać się pięknem, dążyć do samorealizacji i żyć pełnią życia, pamiętając, że mogę liczyć tylko na siebie

sobota, 4 czerwca 2011

Z cyklu "Zrób to sama" - kiedy z nieba leje żar...

Za oknem upał, temperatury wprost tropikalne, szał letnich kolorów się zaczął... W takie dni osobiście uwielbiam chodzić w japonkach - to taki wynalazek, za który jak twierdzi moja koleżanka... należy się co najmniej nagroda Nobla :) W języku angielskim m.in. nazywa się je flip-flops... zabawne... ;-)

Żeby nie było smutno, a wręcz przeciwnie - kolorowo i oryginalnie - pokaże Wam jak upiększyć w bardzo prosty sposób i za naprawdę niewielkie pieniądze, zwykłą parę japonek

1. Potrzebujemy oczywiście parę japonek - ja kupiłam takie z materiału (niestety te zdjęcia nie odzwierciedlają tego pięknego pomarańczu)


2. Do ozdoby będziemy potrzebować szeroką atłasową taśmę w kontrastującym kolorze - 4 m taśmy w cenie 2-3 zł/1m (ja kupiłam całą rolkę taśmy w hurtowni, więc wyszło zdecydowanie taniej)





3. Taśmę tniemy na cztery równe kawałki. Tak naprawdę wystarczy jeżeli każdy kawałek będzie miał ok. 80 cm... i tak sporo będzie trzeba odciąć

4. Taśmą obwiązujemy paski japonek, a następnie końce wiążemy w kokardkę... To proste i szybkie...

A oto efekt końcowy




Czyż to nie urocze? I takie oryginalne...


A to jeszcze jedna propozycja innego zestawu kolorystycznego


Za to zdjęcie muszę przeprosić... nie oddaje ono oczywiście pięknego soczystego koloru taśmy, a japonki są już trochę znoszone, ale co tu się dziwić. 
Gwarantuje, że efekt będzie zaskakujący!

Życzę Wam miłej zabawy kolorami :-)

piątek, 3 czerwca 2011

Shadowcapes Tarot

Shadowscapes Tarot to piękne pastelowe i delikatne obrazy stworzone przez amerykańską artystkę chińskiego pochodzenia - Stephanie Pui-Mun Law . Jest absolwentką dwóch wydziałów University of California — sztuk plastycznych i informatyki. Tworzy od 1996 roku. Jej prace wykorzystano jako ilustracje do gier oraz na okładek wielu książek. W swojej twórczości łączy klasyczne motywy z fantasy i z tradycjami chińskiej sztuki. Inspirują ją wątki mitologiczne wielu kultur. Tworzy w wielu technikach - pastele, akwarele, akryl, tusz, ale jej ulubioną jest akwarela. Jej twórczość znajdziecie tutaj, a całą talię możecie obejrzeć na tej stronie.


Kupiłam tę talię pod wpływem impulsu... urzeczona jej pięknem. Jak się później okazało... ku mojemu miłemu zaskoczeniu - wybór tej talii nie był przypadkowy. Autorką książki do tej talii jest Barbara Moore, ta sama, która napisała książkę do talii Gilded Tarot :-) 
Nic w świecie nie jest dziełem przypadku...


Muszę przyznać, że początki pracy z tą talią były trudne. Choć kolorystyka piękna, kreska delikatna, a postacie i wszystkie elementy urzekająco subtelne... to po rozłożeniu tych kart nie potrafiłam skupić swych myśli na interpretacji. Niektórych kart wręcz na początku nie rozpoznawałam i pierwszym odruchem było czytanie nazwy i tłumaczenie jej na język polski. Dlatego "mieliśmy" z Shadowscapes swoje wzloty i upadki. Zdarzało się nawet, że tygodniami nie brałam ich do rąk.

Teraz kiedy już "nauczyłam się" tej talii jest inaczej...


Sięgam po te karty zawsze kiedy rozkład dotyczy emocji i uczuć... zawsze kiedy potrzebuję natchnienia i inspiracji... kiedy szukam wewnętrznej równowagi i chce wyciszyć emocje... Dziś pracuje nam się w harmonii i z łatwością...

wtorek, 31 maja 2011

Krótka historia o mnie - kim jestem dziś

Rozkład zapożyczyłam od Sennej Wiedźmy ;-). Ponieważ jest uniwersalny i zastosowałam go pierwszy raz - przesłanie było bardzo ogólne bez wyboru jakiejkolwiek dziedziny... tak po prostu jaka jestem dziś...
Muszę przyznać, że zestaw kart wyszedł zadziwiający. Zobaczcie sami...


* jestem... 2 Mieczy - wycofana i zablokowana emocjonalnie, zamknięta w sobie i odcięta od świata zewnętrznego
* powinnam być... Kapłanką - wyciszyć emocje, zachować wewnętrzny spokój, do codzienności podejść intuicyjnie i z ufnością, nie bać się kontaktu z podświadomością


* to powinnam rozwijać... 6 Monet - cierpliwość i zrozumienie, dawanie innym miłości i pozytywnych emocji, przy jednoczesnym dbaniu o zachowanie równowagi we wzajemnej pomocy i dawaniu siebie - dzielić się nadmiarem, zostawiając dla siebie najważniejsze
* tego powinnam unikać... Kapłana - dominacji i zadzierania nosa, dwulicowości i lekceważenia innych... może czasem też ciętego języka


* przede mną... 5 Kielichów - ojoj... smutek, samotność i kłopoty, porażka, którą muszę przyjąć z honorem
* rada...jak mogę zmienić ten smutny czas, który przede mną... 10 Kielichów -ciesząc się z posiadania rodziny, dbając o dzieci, związek partnerski i bezpieczeństwo emocjonalne... po prostu cieszyć się z tego co juz posiadam

niedziela, 29 maja 2011

Broszka - inspiracja blogowa

Zainspirowana wpisem na obserwowanym blogu Atelier cherry Moldes pomyślałam, że warto byłoby wykorzystać ten prosty i ciekawy wzór do zrobienia nieco mniejszej rzeczy...

Na początek wygrzebałam podkoszulek, którego dawno już nie zakładałam
 Następnie wycięłam 12 kół, po 4 w każdym z trzech różnych rozmiarów
Każde z jak wyżej ułożonych kół składamy na ćwiartki i zszywamy mocno nitką... Tak powstały pojedyncze kwiaty
Najpierw zszyłam wszystkie cztery kwiatki, potem doszyłam agrafkę broszki (może niezbyt perfekcyjnie, ale wybaczcie - to był mój pierwszy raz hihihi)
 Tak oto w dość krótkim czasie powstał mój pierwszy eksperyment broszkowy
Pozwolę sobie jeszcze na małą prezentację modową
To nowy, świeżutki, jeszcze z metką zakup, który niejako mnie zainspirował kolorystycznie do takiego wyboru spośród zapomnianych ciuszków...
Hmmm... a taki dodatkowy plus tego eksperymentu to fakt, że jutro rano nie będę miała odwiecznego problemu z wyborem w co ubrać się do pracy ;-)
I co Wy na to?

Seria kwiatowa c.d...

Ciąg dalszy zapowiadanych woreczków w wersji kwiatowej ;-)


Woreczek w jasnej błyszczącej kolorystyce - złoto-różowo-beżowej - jeszcze nie ma właściciela... 
Zapraszam... jeśli komuś się spodobał!






A to romantyczna wersja różowo-beżowa z delikatnym akcentem liliowym. Woreczek czeka na właściciela... Zapraszam serdecznie!

Moje nocne dekorowanie woreczków pochłonęło jeszcze jedno "dzieło", któremu nie zdążyłam zrobić zdjęcia :-) trafił w ręce koleżanki... 
Mam nadzieje zakrętko, że talia Labyrinth Luisa Royo czuje się w nim dobrze ;-)

Pozdrawiam ciepło wszystkie tarocistki i nie tylko...

Ps. Zdradzę Wam w sekrecie, że kiedy tak wytrwale i z potem czoła tworzyłam woreczki, myślałam sobie - jak cudownie byłoby mieć swoją "pracownię"... nie za małą, widną, z mnóstwem półeczek i szufladek, i oczywiście z ogromnym wygodnym blatem... oj rozmarzyłam się ;-) 
Wiele z Was pewnie takie piękne, "tajemne" i tylko swoje miejsce posiada...

środa, 25 maja 2011

To dopiero zapowiedź...

Niestety nie udało mi się dziś zrobić tego co zamierzałam, ale cóż się dziwić kiedy zabiegana matka zasiada za sterami maszyny do szycia o godzinie 21... Dlatego teraz jedynie zapowiedź mojej dość świeżo odkrytej twórczości...

Co skłoniło mnie do tego by spróbować? Otóż kiedy zakupiłam pierwszą talię tarota nawet przez moment nie pomyślałam, że zapragnę mieć kolejną. Teraz mam trzy piękne talie, a lista zakupu kolejnych jest długa. Czułam, że karty potrzebują specjalnego ich przechowywania, a że jestem estetką nie mogłam za nic zdecydować się na zakup gotowych woreczków. 

Stąd pomysł stworzenia własnych...

Na początek zakupiłam skromny zapas kilku kawałków materiału...


Pierwszego woreczka nie pokażę bo jest po prostu niedoskonały, ale GT czuje się w nim znakomicie... Kolejne były już udoskonalone i może warte pokazania. 
Ambitnie zabrałam się do tworzenia następnych 
hmmm 
i to czterech jednocześnie...


Pokaże jedynie część


 Ten nieco wcześniejszy wyrób-woreczek jeszcze nie ma właściciela... ;-) Piękny brąz, podszewka ciemnobeżowa, ozdobiony drewnianymi koralikami. Wymiary całego woreczka 23 cm x 14 cm...

A teraz seria "kwiatowa"


 Ten woreczek jest już zajęty przez kolejną moją talię... którą? o tym innym razem... 
Piękny delikatny złoty kolor, podszewka jasnobeżowa, ozdobiony własnoręcznie zrobionym kwiatuchem....


 Niestety ten woreczek jest również zajęty. Kolorystycznie dobrany do ostatniej posiadanej przeze mnie talii.
Oryginalny kolor - z poświatą wrzos i limonki, podszewka jasny wrzos. Dodałam do tego mimochodem wydziergany na szydełku kwiatek... taka mała wariacja serii kwiatowej...

Na dziś już dosyć... Pora spać! Tylko czy ja zasnę z głową pełną pomysłów hmmmm

piątek, 20 maja 2011

Moja pierwsza talia Tarota


Wybór pierwszej talii tarota był zupełnie przypadkowy.
Na temat samego Tarota wiedziała niewiele i dlatego wybierając talię do nauki tej magicznej sztuki, nie trudziłam się nawet, żeby obejrzeć w necie całą talię. Nie miałam też okazji mieć kart w ręku by poczuć ich energię, co sugerują znawcy tematu. Podświadomie jednak czułam, że to będzie dobry wybór. I tak oto od grudnia 2010 roku jestem szczęśliwą posiadaczką Gilded Tarot – Pozłacanego Tarota.



Autorem talii jest Ciro Marchetti - brytyjski artysta, absolwent ekskluzywnej Croydon College of Art, prezes Graform International, prowadzi warsztaty i wykłady na Wydziale Ilustracji i Animacji Cyfrowej w Instytucie Sztuki Fort Lauderdale na Florydzie, gdzie kontynuuje doskonalenie swojego wizjonerskiego stylu artystycznego. Laureat licznych nagród, a także autor wielu publikacji i wystaw.


Pozłacany Tarot to jego pierwsza talia stworzona w 2004 roku. Jak sam autor przyznaje był on wydany we wczesnym etapie znajomości tego tematu i nie jest tak wszechstronny w symboliczne treści jak dwie jego kolejne talie. Mimo to Gilded Tarot przypadł wielu osobom do gustu. Sprzedał się już w ponad 250 tys. egzemplarzy na całym świecie i został przetłumaczony na język czeski, słoweński, rosyjski, grecki, niemiecki, węgierski, polski, hiszpański i francuski, a wkrótce będzie dostępny w chińskim i japońskim. Dodam jeszcze, że autorką książki do tej talii jest Barbara Moore... ale o tym kiedy indziej...

Od pierwszych chwil bycia z tą talią jestem nią zauroczona. W niej wszystko ma znaczenie - symbole, kolory i zapach. Z tą talią zaczęła się moja przygoda z Tarotem i dlatego zawsze będę darzyć ją sentymentem...

Polecam każdemu początkującemu przyszłemu miłośnikowi Tarota...



Czyż to nie jest piękne?


Pierwsze koty za płoty

Witam Wszystkich...
 
Za oknem rozkwita wiosna i nastraja tak optymistycznie, że ach i tak jak wszystko po długiej i smutnej zimie budzi się do życia, tak i ja postanowiłam dołączyć do coraz szerszego grona blogowiczów...

Kto wie... może to właśnie stanie się moją kolejną pasją. Pasjami swoimi chciałabym się bowiem podzielić z innymi. Znajdziecie tu rozmaitości mojej twórczości...
 
Nie będę Was zanudzać życiem rodzinnym, chociaż matka dwójki szkrabów miałaby o czym opowiadać... Postaram się by posty nie były za długie, a wiem, że mam skłonności do długich monologów, więc musze się pilnować...
 
To zaczynamy!!!