Remontowe zamieszanie prawie już za nami. Zostało kilka drobiazgów, w większości dekoracyjnych, które są typowo moim zadaniem.
Część upiększania przestrzeni dziecięcej zakończona. Udało mi się między innymi stworzyć proste ozdoby z filcu, którymi musze się pochwalić. Jak to w życiu bywa, pomysł powstał z potrzeby chwili. Ponieważ konieczne było skrócenie firanki w oknie, a wydawało się to zbyt skomplikowane - znalazłam prostszy i jednocześnie bardziej twórczy sposób... Oto co zrobiłam
Z grubego filcu w jaksrawych kolorach wycięłam dość spore kształty - po dwie sztuki każdego ze wzorów. Jedną część (wierzchnią) ozdobiłam, a drugą (spodnią) uzbroiłam pionowo w agrafkę. I tak wygląda efekt końcowy po zszyciu obu części i wypełnieniu ich watą...
A tak wyglądają ozdoby już zawieszone.
Zdjęcie nie oddaje prawdziwego efektu końcowego... a szkoda... Niestety fotograf ze mnie mizerny, ale przecież nie można we wszystkim być doskonałym ;-)
W międzyczasie udało mi się też uszyć pierwszy od dawien dawna "więszy-mały" projekt. Prostą bluzeczkę z cienkiego batystu. Wykrój z Burdy 06/2011.
A to efekt moich wysiłków.
W tym miejscu oczywiście przepraszam za jakość zdjęć. Chyba najlepiej wyglądałoby to na manekinie... ale do tego jeszcze daleka droga. Na razie pozostaje mi ogromna satysfakcja z tego, że szlifuje ścieg i mogę założyć na grzbiet coś oryginalnego i własnoręcznie stworzonego... To naprawdę uskrzydla :-)
Na kniec jeszcze pochwale się efektem skutecznych wykopalisk dokonanych w domu rodziców. Przeglądanie zasobów ogromnej szafy mamy od dziecka było dla mnie jak ekscytujące poszukiwanie skarbu. Oto co z pomocą mamy udało mi się odnaleźć...
Te egzemplarze Burdy pochodzą głównie z 2004 roku, ale sporo projektów jest do dziś aktualna. Te klejnoty mogę oglądać godzinami. Zamówiłam już killka szmatek (ups... zaszalałam) i są już plany... plany... plany... Jak tylko przyjdzie przesyłka zabieram się do pracy :)
Musze jeszcze tylko poszukać "troche" wolnego czasu ;)